Wiklina i Rudnik nad Sanem

Początek plecionkarstwa

Plecionkarstwo związane jest z początkiem dziejów ludzkości. Świadczą o tym wykopaliska z epoki pierwotnej i starożytności. Wszędzie tam, gdzie w przeszłości osiedlał się człowiek, znajdujemy szczątki przedmiotów plecionych z korzeni trawy, lub gałęzi. W miarę upływu czasu zaczęto wyplatać z wikliny nie tylko przedmioty codziennego użytku, ale także przedmioty artystyczne i dekoracyjne.

Wiklina to surowiec używany od lat do oplotu przedmiotów użytkowych oraz dekoracyjnych. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że zaczęło się to bardzo dawno temu. Najbardziej znanymi ośrodkami wikliniarstwa na dzień dzisiejszy są: Nowy Tomyśl leżący w woj. wielkopolskim i Rudnik nad Sanem, który położony jest na Podkarpaciu w Kotlinie Sandomierskiej na lewym brzegu Sanu i rzeczką Rudną. My przybliżymy Państwu historię koszykarstwa w Rudniku nad Sanem.

Rozwój koszykarstwa

Rudnik nad Sanem zawdzięcza swoją pozycję głównie austriacko-czeskiemu hrabi Ferdynandowi Hompeschowi, który w czasach zaborów pod koniec XIX w. został właścicielem dóbr rudnickich. To właśnie z jego inicjatywy i za jego staraniem rozwinął się przemysł koszykarski w tym mieście, który przetrwał do dzisiejszego dnia. W dorzeczu rzeki bujnie rosła dzika, która od dawna była wykorzystywana przez miejscowych do wyplatania koszy kobiałek sprzętów i płotów na potrzeby własne.

W latach 1872-1873 hrabia wysłał kilku mieszczan rudnickich do Wiednia na naukę koszykarstwa, którzy stali się mistrzami w tej dziedzinie. Dodatkowo w 1878 r. założono szkołę koszykarską w Rudniku, w wyniku czego powstała gęsta sieć chałupników nie tylko w mieście, ale i w okolicznych miejscowościach. W 1882 r. hrabia Hompesch założył firmę pod nazwą Szkoła koszykarska Karol Józef Krauz we Wiedniu. Podobno był to normalny zakład produkcyjny, który nazwano szkołą, aby uniknąć podatków. Produkowano już meble wiklinowe, galanterię, przedmioty artystyczne i ozdobne, które sprzedawano wielu krajom Europy i świata.

Wyroby wiklinowe – główne źródło dochodu

Koszykarstwo stało się obok rolnictwa podstawowym zajęciem mieszkańców Rudnika i okolic. Potrzebowano fachowców, dlatego przeniesiono do Rudnika Krajową Centralną Szkołę Koszykarską i Prasko-Rudnicka Fabrykę Koszyków. W okresie międzywojennym zamieniła się w jedną z największych baz koszykarskich w Europie. Zakłady stały się zamożne na tyle, że opłacało im się importować z krajów tropikalnych. Sprowadzano takie surowce jak: bambus, trzcinę, rafię, jutę. Wyplatano z nich jeszcze bardziej wyszukane przedmioty.

II wojna światowa – wpływ produkcję wyrobów wiklinowych

W międzyczasie wspaniały rozkwit wikliniarstwa został przerwany przez wybuch I i II wojny światowej. Wtedy ludzie musieli zmienić asortyment i zaczęli wyplatać specjalne zielone maskujące kosze na kule i słomiane łapcie dla wartowników.

W okresie międzywojennym zaczęły się mnożyć żydowskie firmy koszykarskie, których właściciele bogacili się i budowali duże magazyny. Część z nich przetrwało do dnia dzisiejszego. Wszystko działo się kosztem biednej ludności, która stała się tanią siłą roboczą. Budziło to niezadowolenie chałupników i prowadziło do wybuchów strajków, które odrobinę wpłynęły na poprawę ich sytuacji. W okresie okupacji hitlerowskiej Żydzi zostali wymordowani, niektórym udało się zbiec za granicę gdzie maja swoje firmy koszykarskie. W Rudniku w czasie okupacji została tylko Spółdzielnia Koszykarska Wierzba. Zakład wyrabiał maty wiklinowe, pojemniki na pociski armatnie, chodaki ochronne dla wartowników i małe ilości galanterii koszykarskiej. Firma ta przetrwała okupację, a po wyzwoleniu stała się ośrodkiem odnowy i rozwoju wikliniarstwa w Rudniku.

Powojenny rozwój branży wikliniarskiej

Po wojnie istniały też dwie inne spółdzielnie koszykarskie. W 1948 r. wszystkie trzy połączyły się w jedno przedsiębiorstwo pod nazwą Koszykarska Spółdzielnia Pracy „Jedność” w Rudniku nad Sanem. Po zjednoczeniu spółdzielnia zaczęła się rozwijać w błyskawicznym tempie; zbudowano nowe warsztaty, gotowalnie wikliny, korowalnie, magazyny. Pojawił się jednak problem – brak wikliny, trzciny tropikalnej, bambusa, rafii i innych surowców potrzebnych do produkcji mebli. Dopiero gdy patronat nad Jednością przejęła C.P.L.i A. (Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego) uzyskano fundusze na zwiększenie powierzchni uprawy wikliny. Zwiększono import surowców tropikalnych potrzebnych do wyplatania, a także pieniądze na budowę magazynów, warsztatów i urządzeń produkcyjnych. Z powrotem nawiązano współpracę z amerykańskimi firmami. W 1970 r. zorganizowano Obchody 100-lecia Rzemiosła Plecionkarskiego w Rudniku nad Sanem. Była to piękna impreza lokalna z wystawami wyrobów wiklinowych, festynami i tańcami. Po obchodach pozostały jednak trudności i kłopoty codzienne.

III dekada XXI wieku – upadek rzemiosła

Na dzień dzisiejszy Rudnik nad Sanem rozwija się coraz mniej w kierunku koszykarstwa. Zawód wikliniarza to ciężka i niewdzięczna praca rękodzielnicza. Do wyplatania wykorzystuje się prymitywne narzędzia i sprzęt takie jak: nożyce, kleszcze, obcęgi, zginacze, szpile i inne. Cała praca wykonywana jest w pozycji siedzącej, często pochylonej, co sprzyja różnym schorzeniom i deformacji kręgosłupa. Jest to zajęcie niedochodowe i dlatego maleje liczba koszykarzy zajmujących się wyplataniem koszy wiklinowych. Braki wikliny ze względu na susze oraz trudności w pozyskaniu rąk do pracy spowodowały ogromny wzrost surowca. Pędy gotowej do wyplatania wikliny są bardzo drogie co przekłada się na cenę końcową produktu. Ogólnie wyroby wiklinowe sporo podrożały, ale sam zysk nie. I tu zamyka się błędne koło że jest to zajęcie nieopłacalne.